wtorek, 21 września 2010

Życie wampira 8

Mały, może dziesięcioletni chłopiec uciekał przez las. Słyszałaś okrzyki pogoni. To byli łowcy nadnaturali - najgorszy rodzaj banitów zamieszkujących pustkowia. Polują na wszystko, co można sprzedać, a krew nadnaturali, szczególnie dzieci, ma ogromną wartość dla wszystkich parających się magią.
Arachnidowy łowca wyskoczył przed dziecko. Azel!? Zagrodził mu drogę, jednak on był dobrze przygotowany, wolnym odnóżem sięgnął po strzelbę i wypalił do mężczyzny srebrnym śrutem. Morderczy szał przyćmił Twój umysł. Poczułaś jak Twoje ciało przechodzi przemianę i skoczyłaś. Pierwsze dwa odnóża oderwałaś gołymi rękoma. Chwilę później zielona posoka wylewała się z miękkiego podbrzusza pajęczaka.

W dwie minuty było po wszystkim, o tym co, rozegrało się w tym miejscu, świadczyły porozrzucane po lesie kończyny wszystkich możliwych ras.

- Lampart, poznaj swoją matkę..

Obudziłaś się z letargu w swoim schronieniu. Zimny, czerwony pot rosił Twe czoło. Pięć dni później przybył posłaniec. Przyniósł pakunek oraz karteczkę podpisaną: "Twój A."

....

- Witaj wampirku. - powiedział Sfinks, lądując naprzeciw Ciebie. - Masz ochotę na odrobinę sportu? - zapytała bestia, jakbyś miała wybór. Sfinks chwycił Cię w szpony i uniósł ponad wierzchołki drzew. Widok z powietrza upajał jak dobre wino.
Po kilku godzinach lotu dolecieliście do zbocza Góry Przemiany - to tu, podobno, było źródło nano-wirusa

- Czego tutaj szukamy? - zapytałaś. Odpowiedź zmaterializowała się przed Tobą w kakofonii rumoru i trzasków. - TToooo OOOONNNAAAA?! - zadudnił tubalnym głosem Kamienny Golem. - Nie wygląda na siłacza.
- Poradzi sobie z Tobą - zaśmiał się Sfinks. - Będziecie kruszyć kamienie siłą własnego ciosu. Wielkość głazu oczywiście będzie dopasowana do waszej wielkości. Zaczynajmy.

Pierwszym był duży kawałek granitu. Ramię Golema spadło na głaz ze świstem, by po chwili pod jego ręką ukazały się drobne, skalne odłamki. Nadeszła Twoja kolej. Twój głaz był mniejszy, w kształcie stożka. Ostrożnie ustawiłaś go w zagłębieniu skał, tak, by stał na czubku, i z całej siły uderzyłaś rękoma w przeciwległe końce. Kamień pękł równo na dwie połowy.
Następnym był krzemień. Golem bez wahania zamachnął się i rozbił go na drobne kawałki. Ty wzięłaś jeden z większych, płaskich kawałków, podeszłaś do skały i roztrzaskałaś krzemień o wystającą krawędź.
Ostatnią próbą miał być diament. Przed Golemem stał imponujących rozmiarów kamień.

- Poczekajcie - powiedziałaś - Szkoda tak pięknego kamienia. Weźcie ten. - podałaś im niezwykle regularny, malutki kamyk.

- Haaa, haaa, haaa - zadudnił Golem - Patrz, jak to się robi. - mówiąc to, opuścił swe ramie z potężną siłą na kamyk. Ten jednak wytrzymał uderzenie, za to na ręce pojawiła się siatka drobnych pęknięć. - Aaaarrrggghhh - zaryczał Golem.

- Chodźmy wampirku, zostawmy tego pyszałka z jego problemem. - zachichotał Sfinks. To był najdziwniejszy chichot jaki słyszałaś.
Polecieliście nad lasami. Świat wokół was roztaczał nieodparty urok. Odchodząc, Sfinks zostawił Ci niewielki upominek - Tobie się to bardziej przyda, przyjaciółko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz